„Here it is!” Oto jest! Miasto – MACHINA! Buchające parą, krztuszące się spazmatycznie odorem własnego potu. Miasto miast! Brudów brud! Blichtrów blichtr! Miasto przemysłu artystycznego, tchnące słodkawą wonią świeżo oddanego moczu. Z trybularza tej świątyni zepsucia bije mięsno-brudny dym odpalonego właśnie dżointa. Oto jest!
Uświadomiłem sobie wszelako, że oto to samo miasto przeniknęło mnie na wskroś. Wraz z całą swą zgnilizną i plastikową harmonią wkradło się podstępnie w moją duszę. Poczułem coś w rodzaju wynaturzonej, liszajowatej fascynacji, która trwa. ⠀
– Twój kraj to historia – rzekł ekspedient jednego z muzycznych sklepów, mieszczących się przy Bulwarze Zachodzącego Słońca w Hollywood, perkusista, kiedy dowiedział się skąd przyjechałem – To – dodał wskazując na ulicę za oknem – nie. ⠀
Amerykański sen dawno się skończył… ⠀
Los Angeles łypnęło z gracją swym krokodylim, zaropiałym okiem.
AKWARELA I TUSZ NA PAPIERZE [SZKICOWNIK]