Wiele chwil spędzam w ostatnich dniach z Panem Piotrem. Nie przestaje fascynować mnie fantazmatyczne zacięcie, z jakim – mimo, a może wskutek, wielkiej nieśmiałości – konsumował swe życie. Życie przepełnione maestrią kreacji i dystansu; niezobowiązująca opowieść – sztuka, której On sam był bohaterem i reżyserem. Swe oblicze odsłaniał przed nielicznymi, a i wówczas nie sposób było orzec, czy czyni to w pełni serio. Jan Nowicki powiedział o Nim, że był „narkomanem rozmowy” – w istocie. Zdaje się, że był pełnią emanacji idei „wysłuchania wszystkich, nawet tępych i nieświadomych”, którzy wszak „mają swoją opowieść”.
Czasem sobie myślę Piotrze, że był Pan ostatnim prawdziwym cyganem…
Obok widnieje moja o Piotrze Skrzyneckim opowieść, zapisana spontanicznie: gdzieś między jedną a drugą stronicą prawniczego foliału.
AKWARELA I TUSZ NA PAPIERZE | FRAGMENT SZKICOWNIKA